W rękach naszych znajdują się znowu losy nasze i przyszłość nasza, od nas zależy jak się urządzimy.

- Wincenty Witos, z odezwy do chłopów - 1945r.

Zaprzyjaźnione strony:

  • stat4u

Wydarzenia

95 rocznica zamachu majowego · 13.05.2021

Zamieszanie

[…] W dniu 13 maja zaraz z rana Rada Ministrów wydała odezwę o następującej treści: „Oszołomieni chwilowym powodzeniem zbuntowanych oddziałów rokoszanie zaczynają rozumieć, że ideę praworządności i Konstytucji musi zwyciężyć bunt i zdrada. Rząd Rzeczypospolitej z Prezydentem jako głową państwa trwa na stanowisku i skupia koło siebie z każdą godziną zwiększające się zastępy wojsk wiernych Rzeczypospolitej i honorowi żołnierskiemu. Wiarołomcy nie wzdragali się obrzucić rząd ohydnym zarzutem o zamierzonym rzekomo zamachu na życie Józefa Piłsudskiego, usiłując tą bronią upozorować haniebny czyn zdrady. Sumienie państwowe i żołnierskie budzi się już jednak w wielu z tych, którzy się dali wprowadzić na drogę zbrodniczego czynu: dowodem są samobójstwa zbuntowanych komendantów oddziałów, oraz przechodzenie obałamuconych żołnierzy pod rozkazy Najwyższego Zwierzchnika Sił Zbrojnych Państwa, tj. Prezydenta Rzeczypospolitej. Belweder będący obecnie nie tylko siedzibą Głowy Państwa, lecz i rządu, staje się symbolem odrodzenia idei praworządności i wierności Ojczyźnie. Najwybitniejsi generałowie jak Rozwadowski, Józef Haller, Stanisław Haller, [Kazimierz] Dzierżanowski, [Stefan] Suszyński, [Anatol] Kędzierski, Kessler,[Michał] Żymierski, [Bolesław] Jaźwiński, [Rudolf] Prich, [Kazimierz] Sawicki, oraz szereg innych przy boku p. Prezydenta Rzeczypospolitej stanowią ośrodek kierownictwa akcji zbrojnej przeciwko buntowi. Rząd wzywa wszystkich obywateli państwa, aby się skupili koło Głowy Państwa i współdziałali z rządem w tłumieniu rokoszu, który przez bratobójczą walkę godzi w byt i przyszłość państwa. Warszawa, Belweder, dn. 13.5.1926 roku”

Dalsze walki

Walki w mieście bezustannie trwały. Sytuacja zaczęła się wyraźnie zmieniać na korzyść rządu, gdy nadeszła część wojska z Poznańskiego, a to 55 i 56 pułk piechoty pod dowództwem pułkownika [generała – R.K] Kędzierskiego. Nieco później nadciągnął 10 pułk piechoty z Łowicza. Uderzenie tych oddziałów odrzuciło wojska Piłsudskiego na linię ulicy Pięknej i do ogrodu sejmowego. Zaciętą walkę stoczono o posiadanie gmachu Ministerstwa Spraw Wojskowych, w których się schroniło i trzymało wielu oficerów, zaciętych piłsudczyków. Walczono nie tylko o każde piętro, ale o także o każde biuro i pokój. Po dłuższej i krwawej walce wojska wierne rządowi zdobyły ten gmach, jak i wiele innych przez buntowników pierwotnie zajętych. Dość długą i uporczywą walkę stoczyły wojska rządowe przy zdobywaniu koszar szwoleżerów. Oddziały ten należały do najbardziej Piłsudskiemu wiernych. Po zdobyciu koszar przyprowadzono rozbrojonych żołnierzy całego pułku przed Belweder, gdzie ich p. prezydent po ojcowsku zgromił. Z gruntu nieprawdziwa była wiadomość, rozsiewana wtenczas i potem, jakoby p. prezydent miał tych żołnierzy osobiście znieważać, bić po twarzach itp.
W walkach tych odwagę aż do szaleństwa dochodzącą wykazywali oficerowie [Gustaw] Paszkiewicz i Anders. Tego ostatniego sam widziałem, jak się pierwszy rzucał się wszędzie tam, gdzie groziło największe niebezpieczeństwo, mimo że był już ranny. Rzecz naturalna, że nie stanowili oni jedynego wyjątku. W pewnym momencie tego dnia zakomunikował mi gen. Stanisław Haller, że Piłsudski wraz ze swym głównym sztabem przeszedł na drugą stronę Wisły, obawiając się osaczenia w mieście. Wiadomość ta pochodzi z najlepszego źródła i jest zupełnie pewna. On, gen. Haller ma obecnie jedyną troskę, a to by Piłsudskiemu nie udało się wymknąć. Po tych i innych wiadomościach duch u wszystkich zapanował zupełnie dobry. W biurze gen. Rozwadowskiego widać było też duży ład i porządek.

Wiadomości

Chociaż dla nas komunikowanie się z krajem było ogromnie utrudnione z powodu zajęcia przez wojska Piłsudskiego wszelkich centrali telefonicznych, telegraficznych i licznych urzędów, różnymi drogami dochodziły do rządu wiadomości. Wiedzieliśmy, że są one częściowo bardzo niedokładne. Dowiadywaliśmy się o wojskach idących na pomoc z różnych stron kraju. Przyszły także wiadomości o wahaniu się niektórych dowódców, którzy nie wiedząc co robić, popełniali samobójstwa. Wiedzieliśmy, że nie brakło i takich, co to byli za rządem, ale nie mieli odwagi na przełamanie trudności, jeżeli im stanęły na drodze. Tak pozwolili się unieruchomić gen. [Stanisław] Szeptycki, zatrzymany przez gen. [Stanisława] Wróblewskiego w Częstochowie, mimo że rozporządzał bardzo poważnymi siłami i mógł sobie bez wielkich trudności utorować drogę.
Doszły nas także wiadomości o przygotowaniach socjalistów, zmierzających wszelkimi siłami i środkami do przeszkodzenie przybyciu wojsk rządowych do Warszawy. Zamierzenia te wprowadzili w życie i już gen. [Kazimierz] Ładoś, idący z Pomorza, musiał posuwać się bardzo powoli z powodu przeszkód robionych mu przez kolejarzy socjalistów. Posiłki dla Piłsudskiego nadciągały znacznie prędzej. Duże znaczenie dla nas miała eskorta lotnicza, która prawie w całości pod komendą gen. [Włodzimierza] Zagórskiego znajdowała się w rekach rządu. Za jej pośrednictwem utrzymywaliśmy przeważnie kontakt z krajem.

Rząd

Rada Ministrów nie traciła równowagi ani na chwilę, odbyliśmy szereg formalnych posiedzeń, na których zapadły decyzje dotyczące różnych spraw bieżących a także i zasadniczych. Pomiędzy innymi postanowiono prowadzić walkę z buntownikami aż do ostateczności, a w razie niemożności utrzymania Warszawy przenieść siedzibę rządu do Poznania i stamtąd dalszą walką kierować. Miało się to stać dopiero w ostateczności. Bardzo przyzwoicie i z całą godnością zachowali się urzędnicy Prezydium Rady Ministrów jak wicepremier [Władysław] Strudziński, [Atenogenes] Pawlikiewicz, sekretarz [Bronisław] Legieżyński i inni. Szczególnie zachowanie się Pawlikiewicza musiało wzbudzić dla niego szacunek.
Ponieważ liczyłem się bardzo poważnie z przeniesieniem siedziby rządu do Poznania, spowodowałem wysłanie tam wcześniej ministrów [Stanisław] Osieckiego i [Stefana] Piechockiego. Zadaniem ich było przygotowaniem na ten wypadek nastrojów i zarządzenia tam ewentualnej powszechnej mobilizacji. Odlecieli do Poznania z Warszawy dnia 13 maja w czasie dużego powodzenia i sukcesów rządu. Ja miałem pierwotnie zamiar udać się z nimi do Poznania, ale obawiając się, by ten wyjazd mój nie był brany za ucieczkę, zamiaru zaniechałem, mimo że szczególnie wojskowi nalegali na mnie.
W godzinach popołudniowych tego dnia wydaliśmy odezwę o następującej treści:
„Józef Piłsudski podniósł rokosz przeciwko Prezydentowi Rzeczypospolitej i mianowanemu przezeń rządowi jedynie dla uchwycenia w swe ręce dyktatorskiej władzy. Pchnął on kilka oddziałów wojskowych do buntu, złamania przysięgi, podeptania honoru żołnierskiego, spowodował bratobójczą walkę, bez żadnego zgoła uzasadnienia, nie umiejąc wskazać żadnego celu państwowego czy społecznego, który by mógł upozorować tę zbrodnię. Zaczynają to rozumieć uwiedzeni przezeń żołnierze. By utrzymać nastroje w oddziałach zbuntowanych i osłabić uczucia oburzenia opinii Narodu przeciwko rokoszowi, prasa służąca J. Piłsudskiemu rozsiewa niezliczone kłamstwa. Kłamstwem jest opowieść o rzekomym w nocy z 11 na 12 maja zamachu na Piłsudskiego. Kłamstwem jest, jako p. Prezydent Rzeczypospolitej zamierzał wstrzymać działania wojskowe przeciw buntownikom, a uległ tylko naciskowi rządu. Pan Prezydent Rzeczypospolitej po bezskutecznym wezwaniu Piłsudskiego na moście do poddania się, nakazał wojskom spełnić swój obowiązek w imię ratowania honoru Polski jako państwa praworządnego i honoru wojska, które ma być puklerzem Rzeczypospolitej, a nie służyć jednostkom. Pan Prezydent Rzeczypospolitej osobiście dokonywa przeglądu wiernych pułków przybywających dla oczyszczenia stolicy ze zbuntowanych oddziałów. Pan Prezydent odrzucił bez chwili wahania propozycje jakichkolwiek układów z rokoszanami. Rząd jest jednomyślny z Prezydentem Rzeczypospolitej. Kłamstwem jest dalej wszystko to, co prasa podaje o rzekomych przewagach zbuntowanych oddziałów. Prawda jest następująca:
Żadnego do Warszawy przybywającego oddziału wojska Piłsudskiego nie zatrzymały. Wszystkie one zjawiły się w Belwederze. Brawurowym atakiem wyparły one rokoszan z budynku Ministerstwa Spraw Wojskowych, dobyły koszar szwoleżerów, wzięły do niewoli tam wzmocniony pułk strzelców oraz oczyściły z buntowniczych oddziałów część miasta po Sejm. Liczba ujętych rokoszan przenosi 500. Liczne pułki spieszą na wezwanie Najwyższego Zwierzchnika sił zbrojnych, Prezydenta Rzeczypospolitej, wierne Ojczyźnie i Honorowi przywrócą panowania prawa w Polsce i oswobodzą stolicę od narzuconych jej chwilowo przez Piłsudskiego modą bolszewicką komisarzy. Jedynie prawowitą władzą Rzeczypospolitej są ministrowie mianowani przez Prezydenta Rzeczypospolitej i ustanowieni prawem uchwalonym przez Sejm.

Belweder, d. 13.5.1926 r.

Równocześnie niemal wydał rozkaz gen. Malczewski do dowódców oddziałów zbuntowanych, który brzmiał:
„Przeżywamy haniebny moment historii naszej, o którym ze wstydem myśli każdy prawdziwy żołnierz – rokosz wojskowy. Do Was się zwracam, dowódcy wszystkich stopni, oficerowi i podoficerowie, do waszego sumienia i honoru żołnierskiego. Często bezpośrednią przyczyną znalezienia się Was w szeregach buntowników był odruch ślepego posłuszeństwa rozkazom swej bezpośredniej władzy przełożonej, zwłaszcza że te rozkazy często cel właściwy ruchów, bunt, ukrywały.
Jest wypadek, gdy wojskowy powinien według przepisów tego rozkazu nie wykonać, albowiem rozkaz tego godzi w prawo i honor Ojczyzny, czyli gwałci przysięgę. Pamiętajcie, że przed ciężką odpowiedzialnością osobistą ciąży na Was krew niewinna żołnierzy naszych. Niech te rozważania będą Wam bodźcem, by jedynie szlachetną, godną sumienia, acz spóźnioną decyzję powziąć. Nie dajcie się omamić wpływom osobistym, a często terrorowi, wróćcie pod rozkazy Pana Prezydenta Rzeczypospolitej, Najwyższego Zwierzchnika sił zbrojnych Państwa. Tym czynem naprawicie choć częściowo winy wasze i zmniejszycie krzywdę Ojczyźnie wyrządzoną.
Minister spraw wojskowych – Malczewski

Posłowie i marszałek Sejmu

W Belwederze zjawili się jedni z pierwszych posłowie: [Alfons] Erdman, [Aleksander] Niedbalski i [Jan] Dębski. Nieco później przybyli Korfanty, [Wacław] Bitner a także marszałek Sejmu p. [Maciej] Rataj. Zachęcali oni gorąco rząd do wytrwania, stwierdzając znaczne postępy wojska rządowego i obiecując pomoc organizacji narodowych. Zażądali też wydania broni dla zgłosić się mających kilku tysięcy ochotników. Marszałek Rataj podał mi kilka przykładów okrucieństwa, jakiego w jego oczach dopuszczały się oddziały Piłsudskiego na żołnierzach wiernych rządowi, w ogrodzie sejmowym. Od tych panów dowiedzieliśmy się dopiero o stosunkach i nastrojach w mieście, a szczególnie o stanowisku socjalistów i lewicowych stronnictw ludowych, a szczególnie ŤWyzwoleniať. Oni również przynieśli informacje o pułkach wojska, które z różnych stron wyruszyły na pomoc rządowi.

Zamiary

W Belwederze panował prawie zwyczajny porządek. Rząd odbył znowu kilka dalszych posiedzeń, niektóre z nich w obecności p. prezydenta. Na jednym z tych posiedzeń postanowiono zwrócić się do p. prezydenta, ażeby się zgodził na wyjazd wraz z rządem do Poznania, jeżeli zajdzie tego konieczna potrzeba. Pan Wojciechowski wzbraniał się dość długo zaznaczając, że potrzeby żadnej nie widzi, bo zwycięstwo jest zupełnie pewne, a zgodził się zasadniczo dopiero wtenczas, kiedy socjaliście proklamowali strajk generalny. Jeszcze i wtenczas powtarzał kilkakrotnie, że wyjazd jego może nastąpić na wypadek wielkiego niebezpieczeństwa i że ten czas sam sobie wybierze. Zgodziłem się na jego zastrzeżenia, choć mi nie bardzo dogadzały, spodziewając się, że się zbytnio upierać nie będzie.

Dalsze wiadomości i wypadki

Późnym już wieczorem w dniu 13 maja przyniósł mi sekretarz Legieżyński odezwę świeżo wydaną i po mieście gęsto rozrzuconą, a podpisaną przez warszawski komitet okręgowy tej partii, w której znajdowały się takie ustępy ŤWezwać wszystkich robotników i pracowników miasta Warszawy do powszechnego strajku w dniu 14 bm., aż do odwołania. Ze strajku wyłączyć wodę, światło, chleb i szpitale. Niech strajk ten będzie potężna manifestacją przeciw rządowi Chjeno-Piasta i Wojciechowskiego. Niech strajk ten będzie potężna manifestacją na rzecz Józefa Piłsudskiego, jego bohaterskiej armii i rządu robotniczo-chłopskiegoť.
Za małą chwilę za tą wiadomością przyszła druga, niepomyślna i przykra zarazem. Dostaliśmy ją ze źródeł przeciwnika. Stwierdzała ona, że cytadela została podstępnie przez piłsudczyków opanowana. Stało się to przez obezwładnienie pułkownika [Izydora] Modelskiego, majora [Jana] Radolińskiego, [Adama] Rudnickiego i przeciągnięciu dzięki temu podstępowi 30 pułku piechoty na stronę Piłsudskiego. Przyczyną straty tak ważnego pułku stał się rozkaz gen. Rozwadowskiego wysłany do pułkownika Modelskiego, który został przejęty przez piłsudczyków, a w większej jeszcze mierze karygodna wprost nieoględność płk. Modelskiego.
Z ministrami, którzy wyjechali do Poznania straciliśmy zupełnie kontakt. Z jednej rozmowy telefonicznej, jaką zdołałem odbyć z ministrem Osieckim, można było wnosić, że Poznańskie i Pomorze są w całości za rządem i domagają się ogólnej mobilizacji i bezwzględnej walki z buntownikami. Mimo kilkukrotnych usilnych zabiegów, nie dało się więcej z nimi kontaktu nawiązać.